potem bratu. Domyslił sie, ¿e i tym razem Alex zdołał ja o
czyms przekonac. - Swietnie. Tak... Chcesz z nim porozmawiac? Nie? - Potrzasneła głowa, dajac Nickowi do zrozumienia, ¿e został spuszczony ze smyczy. Na razie. - Wiec dobrze. Tak. Bedziemy tu... - Wyłaczyła telefon i poło¿yła słuchawke na szklanym blacie stolika. Wyginajac usta w podkówke, spojrzała na zegarek. - Alex wraca teraz do domu. Niestety, Marla ju¿ sie wiecej nie obudziła. - Co?! - wykrzyknał Nick. - Jak to? Dlaczego? - Nie wiem. Alex powiedział, ¿e na nic nie reagowała. Nie tylko na niego, ale tak¿e na ró¿ne zabiegi doktora Robertsona i pielegniarek. -Eugenia jakby skuliła sie troche i spojrzała w okno. - Sadze, ¿e wkrótce znowu sie obudzi. - A niech to cholera. 51 Eugenia uniosła jedna, starannie wyregulowana brew. - Przeklinanie nic tu nie pomo¿e. - Oczywiscie, ¿e pomo¿e - mruknał, kiedy Carmen, która najprawdopodobniej czekała za rogiem, wróciła do pokoju. - Nie chciałam przeszkadzac pani wczesniej, w porze odpoczynku -zwróciła sie do Eugenii, biorac słuchawke ze stolika i wkładajac ja do kieszeni. - Odebrałam kilka wiadomosci. Zostawiłam informacje na biurku w gabinecie pana Cahilla. - Pamietasz, kto to był? - Pani Lindquist, po raz drugi, i pani Favier. - Cherise - rzekła Eugenia lodowato. - Oczywiscie. Ktos jeszcze? - Tak, ktos z gazety i jakas prawniczka, która oznajmiła, ¿e reprezentuje rodzine pani Delacroix. - Cudownie. - Eugenia sciagneła usta. - Tylko tego nam jeszcze trzeba. Có¿, pan Cahill zajmie sie tym, gdy wróci do domu. - Poło¿yła dłonie na kolanach. - Carmen, zrób mi, prosze, herbaty... Nick, napijesz sie czegos? - Mo¿e pózniej. - Ju¿ podaje. - Carmen błysneła zebami w usmiechu i poszła do kuchni. - Bystra dziewczyna, ale wkrótce ja stracimy - zauwa¿yła Eugenia. - Chodzi do szkoły wieczorowej, uczy sie dwóch jezyków. Sama poddałam jej mysl, ¿e powinna kontynuowac nauke, gdy zobaczyłam ja w Cahill House... Rozumiesz. Oczywiscie, ¿e rozumiał. Cahill House, instytucje dobroczynna, zało¿ono przed stu laty dla dziewczat, które znalazły sie w „kłopotach”. Prezesem jej zarzadu był zawsze jakis Cahill. Pewne rzeczy nigdy sienie zmieniaja. I to własnie, zdaniem Nicka, stanowiło problem. Najpierw Samuel był prezesem, a teraz Alex. Co roku w imieniu Cahillów instytucja otrzymywała hojne darowizny. 52 - Chciałabym, ¿eby ludzie przestali tu wydzwaniac. Wszyscy wiedza, ¿e Marla ciagle jeszcze przebywa w szpitalu... och, wiem, Joanna Lindquist jest jej przyjaciółka, ale to zwykła plotkarka. Prawników nie da sie w ¿aden sposób powstrzymac, w dodatku ta Cherise... - Eugenia spojrzała