- Co wy tu robicie w środku nocy? - powitała
ich. Nate, typowy chłopak z plaży, opalony na kolor złota niebieskooki blondyn, wydawał się zaskoczony. - W jakim środku nocy? Dopiero minęła druga. - Jeszcze nie, jest druga zero zero - poprawił go Larry z nieco skruszonym wyrazem twarzy. Nawet w szortach i na plaży Larry Miller wy- 90 glądał jak prezes dużej spółki. Ciemnobrązowe włosy zawsze robiły schludne wrażenie, jakby przed chwilą zajmował się nimi fryzjer. Kelsey nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek był nieogolony. Teraz miał na sobie koszulkę polo i spodnie do kolan, czyste i wyprasowane. Stan obuwia również nie pozostawiał nic do życzenia. Torba, na kimś niezorientowanym mogąca robić wrażenie byle jakiej, miała naszywkę z nazwiskiem projektanta. Rysy twarzy Larry'ego nie odbiegały od tego wizerunku - przypominały klasyczne greckie posągi. - Podczas weekendów nie zamykam baru przed drugą - wyjaśnił Nate. Spojrzał na Larry'ego, a potem na Kelsey. - No dobrze - zgodził się - dla kogoś to może być środek nocy. - Właśnie wybierałem się do hotelu - Larry nadal czuł potrzebę wytłumaczenia się - ale przechodziłem koło baru Nate'a. Przypomniał mi, że tutaj są dwie sypialnie. Jeśli wróci Sheila, mogę się przenieść do Cindy. Kelsey odsunęła się, żeby wpuścić ich do środka. - Larry, jesteś tu bardziej niż mile widziany, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Rozgość się w drugiej sypialni, ja śpię w pokoju Sheili. Może to zabrzmi głupio, ale wydaje mi się, że dzięki temu będę mogła odgadnąć, co ona robi. Ale skąd się w ogóle tu wziąłeś? - Skąd? Po prostu przyjechałem. Z dwóch powodów. Przez telefon wydawałaś się zmartwiona, a nie chcę, żebyś się zamartwiała o Sheilę, wiadomo przecież, że wkrótce się zjawi. Po drugie... nie wiem. Odwiedziłaś Nate'a, Cindy tu jest, wpadł Dane... 91 Chyba zatęskniłem za wami. No i po naszej rozmowie wynalazłem pretekst, żeby przyjechać: nie chcę, żebyś się tak martwiła. Nate ominął ich i wszedł do środka. Pasował tu najbardziej, widać było, że jest u siebie. Wspaniała opalenizna pochodziła z plaży, a nie z solarium, czuł się doskonale w szortach lub kąpielówkach, w koszulce lub bez niej. Gdyby chciał, mógłby się ubrać elegancko i wyglądać jak milion dolarów, ale jedna godzina w krawacie potrafiła doprowadzić go do szału. Urodził się na wyspach i kochał je. Nigdy nie chciał ich opuścić, tyle że studiował zarządzanie hotelami i restauracjami na Florida International