pas i klękając przed chłopcem. Błyskawicznie wypięła
go z fotelika, przytrzymała i kilka razy uderzyła w plecy. W zaciśniętej piąstce Paolo trzymał papierek po czekoladce. Szybko rozluźniła mu krawat, rozpięła koszulkę. Pochyliła go i ponownie uderzyła. Federico klęczał obok niej. -Paolo, nie. Paolo... - Przechylił się do kierowcy. - Zjedź na pobocze - rozkazał. - I dzwoń po karetkę. - Wasza Wysokość, jeśli się zatrzymamy, otoczy nas tłum - szofer wskazał głową na wiwatujących ludzi. - Karetka się nie przebije. Lepiej wyprzedźmy króla i jak najszybciej jedźmy do pałacu - dodał, sięgając po telefon, by powiadomić królewskiego lekarza. Pia posadziła sobie chłopca na kolanach. Paolo wciąż nie mógł złapać oddechu. - Teraz ścisnę cię mocno pod żebra, tutaj - powiedziała, R S przykładając do ciała chłopca splecione pięści. - Oprzyj się o mnie i postaraj się rozluźnić. Przerażony Arturo płakał wniebogłosy. Federico nie zwracał teraz na niego uwagi. Przykląkł przed Paolem, namawiając, by zrobił to, o co prosiła Pia. Chłopczyk popatrzył mu w oczy i napięte mięśnie rozluźniły się. Pia nacisnęła mocno. Jeszcze raz. I znowu. Paolo, proszę cię, błagała w duchu. Chłopczyk nie wydawał żadnego dźwięku, jego buzia ściemniała. Pię ogarnęła panika. Przed oczami ujrzała twarz spadającej z huśtawki dziewczynki. Modląc się w duchu, nacisnęła po raz czwarty. Omal nie krzyknęła, gdy z buzi chłopca wypadła czekoladka. Prześlizgnęła się po spodniach księcia i upadła na podłogę. Paolo opadł na jej piersi, łapczywie wciągając powietrze. Po chwili zaniósł się płaczem. Federico objął ich oboje. - Już dobrze, Paolo. Już nic ci się nie stanie, nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Pia oparła głowę o główkę dziecka i odetchnęła z ulgą. Co by zrobiła, gdyby jej wysiłki nie przyniosły rezultatu? Jak to by się skończyło? Jak Federico zniósłby taki cios? - Przestraszyłeś mnie, Paolo - wyszeptała, przytulając chłopczyka mocno. - Mnie też - wymamrotał Federico. - I mnie! - wykrzyknął Arturo, przechylając się i przytulając z całej siły do ramienia ojca. Pia ostrożnie oswobodziła się z mocnego uścisku Fe- R S derica. Niebezpieczeństwo minęło. Musiała wziąć się w garść. Kierowca nadal gnał po krętych ulicach na łeb na szyję, a ona wciąż siedziała na podłodze, wtulona w chłopców i w Federica. Było jej tak błogo... Jakby wreszcie znalazła rodzinę, o jakiej marzyła, gdy była dzieckiem. - Chodź, posadzę cię w foteliku - powiedziała do Paola, gdy samochód wziął kolejny ostry zakręt. - Nim znowu coś się wydarzy.