mieć przy sobie aż do gorzkiego końca. Nie czuł się gotowy, ale miał
zamiar przygotować się bardzo dokładnie. 154 Już niedługo. Wiatr jeszcze się wzmógł. Drzewa pochylały się w gwałtownych podmuchach. Musiał zwolnić, ale nie zjechał z szosy. Była dwudziesta druga trzydzieści. Córka go potrzebowała. Już niedługo. W lusterku wstecznym obserwował zbliżające się światła. Dopadło go przeczucie nadchodzącej klęski. Motel 6, Wirginia Dwudziesta druga czterdzieści pięć. Rainie wyskoczyła z samochodu i skierowała się do wejścia do motelu. Deszcz lał jak z cebra i po czterech sekundach sprintu Rainie była cała przemoczona. Recepcjonista popatrzył na nią, kiedy wpadła z dworu, ociekając wodą. - Paskudna noc - skomentował. - Obrzydliwa - przyznała. Poszła korytarzem, czując dreszcze wywołane działaniem klimatyzacji. Chciała tylko zebrać swoje rzeczy i jechać dalej. Gorący prysznic mógł poczekać. Kolacja też mogła poczekać. Najważniejsze, żeby dotrzeć do Nowego Jorku. Błyskająca dioda na automatycznej sekretarce informowała o pozostawionych wiadomościach. Popatrzyła na nią z obawą. Potem westchnęła, usiadła i przygotowała się do robienia notatek. Sześć telefonów. Nieźle, biorąc pod uwagę fakt, że nikt nie wiedział, gdzie jest. Cztery razy ktoś odłożył słuchawkę. Za piątym odezwał się Carl Mitz: Nadal usiłuję skontaktować się z panią Lorraine Conner. Musimy porozmawiać. Pomyślała, że wcześniejsze połączenia to też dzieło Carla Mit¬ za, chociaż mogła się mylić. Najbardziej zaskoczyło ją szóste połączenie. Dzwonił jej dawny kolega z pracy w Bakersville - Luke Hayes. - Rainie, jakiś adwokat dzwoni po całym mieście, rozpytując o ciebie i twoją matkę. Nazywa się Carl Mitz. Pomyślałem, że powinnaś o tym wiedzieć. Rainie zerknęła na zegarek. Teraz nie miała czasu. Chociaż wyglądało na to, że pan Mitz tak łatwo nie zrezygnuje. Rozpytuje o nią i jej matkę. Minęło już tyle lat, ale na samą myśl dostała dreszczy. Zadzwoniła do Luke'a do domu, ale odezwała się sekretarka. - Mówi Rainie - przedstawiła się. - Dzięki za wiadomość. Nie ma mnie w mieście, ale rano wrócę. Luke, czy mógłbyś umówić się z panem Carlem Mitzem? Tylko wy dwaj. Potem dasz mi znać, gdzie ma dojść do spotkania. Ostatnie trzy dni ścigał mnie jak szkodnika. Chyba powinnam z nim pogadać. 155 Odłożyła słuchawkę. Woda spływała z włosów na podkoszulek. Ujrzała swoje odbicie w lustrze. Była zdumiona, widząc blade zmarszczki i cienie na mokrej twarzy. Jej wargi wyglądały tak, jakby krew zupełnie z nich odpłynę¬ ła. Miedziane włosy w kompletnym bałaganie. Pomyślała, że wygląda jak jakaś punkówa. Albo jak ofiara wampira. Patrzyła na swoje odbicie i nie czuła żadnego związku z tą wymęczoną osobą. Bethie w końcu podjęła walkę. Widziała swojego napastnika i rozpaczliwie próbowała uciec. Co czuła w ostatnich chwilach życia? Czy umysł daje człowiekowi luksus myślenia, że zostało się oszukanym? A może przerażenie ma związek ze stroną fizyczną? Adrenalina i testosteron. Czysty zwierzęcy instynkt walki, przeżycia, oddychania? Kiedy była młodsza, obserwowała, jak dzikie koty polowały na myszy. Taki kot chwytał mysz w zęby, a po chwili ją puszczał. Potem znów łapał i znów puszczał. Mysz piszczała, piszczała i piszczała. Zabawa trwała dalej, a mysz wydawała coraz słabsze odgłosy. W końcu, kiedy kot puszczał ją