Nie będziesz się nimi przejmować, co?
– Nie, tylko... – Spojrzała gdzieś w przestrzeń, a potem znowu na męża. – Czy ty się kiedyś tak czułeś? Czy nie mogłeś jeść i spać z mojego powodu? Czy gotów byłeś za mnie umrzeć? – Kate, o czym ty w ogóle mówisz?! Ile lat ma ta Tess? Dziewiętnaście? Dwadzieścia? Mówiłaś, że nie potrafi wytrwać nawet paru dni w jednym związku. – Pochylił się z uśmiechem w jej stronę. – Przecież ona nic nie wie o miłości! – Możliwe – zgodziła się, patrząc na jezioro. – Ale czy czułeś się tak kiedyś? – Wciąż się tak czuję. Wyszczerzył do niej zęby, ale ona tylko potrząsnęła głową. – Przestań! Mówię poważnie. Natychmiast spoważniał i oparł się o tył krzesła. – Widzę, że ta rozmowa nie ma sensu. – Dlaczego? – Bo cokolwiek powiem, i tak będzie źle. – To nieprawda. Mówię poważnie, a ty się wygłupiasz! – Poważnie? – mruknął, biorąc ją za rękę. – Czy uważasz, że to poważne, aby ta mała puszczalska pouczała cię w kwestiach uczuć i małżeństwa? Sądzę, że nie ma w tym ani krzty powagi. Kate ścisnęła jego dłoń. – Wiesz, chyba masz rację. – Dzięki. – Uśmiech znowu zagościł na jego twarzy. – Utnij sobie z nią pogawędkę, kiedy ta cała Tess wyjdzie za mąż. Choć pewnie jej to nie grozi, bo jak rozumiem, zamierza jak najdłużej używać życia. Kate pokręciła głową. – To nie takie proste. Odprężony Richard pokiwał głową. – Nic nie jest proste – mruknął. – Ale jakoś trzeba z tym żyć. Spojrzała na niego zaniepokojona. – Richard? Przeglądał właśnie rachunek. – Tak? – Czy... czy nie brakuje ci czegoś w naszym małżeństwie? Czy jesteś szczęśliwy? – A cóż to za pytanie? – Wyjął portfel. – Jasne, że jestem szczęśliwy. – Ja też. – Odetchnęła z ulgą. – Nie chciałabym, żeby coś... coś się z nami stało. – Nic się nie stanie, skarbie. – Rzucił kartę kredytową na rachunek. – Mogę ci to obiecać. ROZDZIAŁ TRZYNASTY Julianna złapała tramwaj na przystanku tuż koło baru ,,Buster’s’’ i pojechała do Citywide. Zajęła miejsce, które zwolnił wysoki, gruby mężczyzna, cuchnący piwem, tytoniem i potem. Zapach, który wciąż czuła, jak i ciepło jego ciała, działały na nią tak odpychająco, że przesunęła się na brzeg siedzenia. Nagle zaczęła tęsknić za czasami, kiedy śmigała autem po całym mieście, nie troszcząc się o pieniądze. Teraz musiała korzystać z miejskiego transportu, dostosowywać się do rozkładów jazdy i spotykać z ludźmi, których nigdy nie chciała poznać. Musiała znosić wrzeszczące dzieci i częste przystanki, a także napór ciał w godzinach szczytu oraz czknięcia lub nieświeże oddechy.