niej kremową bluzkę z głębokim dekoltem oraz płaskie rzemienne
sandałki, a włosy związała w koński ogon. Zastanawiała się z lekkim niepokojem, czy Oliver pamięta swoje poprzednie żenujące zachowanie wobec niej. Był wówczas pijany, a potem zapewne o wszystkim zapomniał, pomyślała. W niej jednak wciąż tkwiło wspomnienie tego nieprzyjemnego incydentu. Usłyszała, że dzieci już się obudziły, więc zeszła do sypialni chłopców. Zastała tam również Freyę. Dzieciaki uściskały ją serdecznie na powitanie. – Czy przyjechali przyjaciele taty? – zapytał Alex. – Tak – odpowiedziała. – Prawdopodobnie jeszcze śpią, więc zbytnio nie hałasujcie. – Opowiadam braciom jedną z twoich bajek – oznajmiła z powagą dziewczynka. – Świetnie. Tylko nie zapomnij o szczęśliwym zakończeniu! Ubrała dzieci i wysłała je na dół do kuchni. Gdy podążyła za nimi, u szczytu schodów spotkała Thea. Spytała go, czy ma ochotę na kawę. – Och, już jedną wypiłem – odrzekł. Zszedł z nią do kuchni i przywitał się z dziećmi, które rysowały przy stole. – Mam nadzieję, że nie obudziłem was w nocy. Obawiam się, że zachowywaliśmy się trochę zbyt głośno. – Spojrzał na Lily przygotowującą śniadanie. – Nie kłopocz się o Olly’ego i Alice. Przypuszczam, że nie wstaną wcześniej niż w południe. – Doskonale – odrzekła. – Wobec tego skupię się na lunchu. – Tylko się nie przepracuj – szepnął do niej czule. – Pomożemy nakryć do stołu – pochwaliła się Freya. Po śniadaniu wyszedł z dziećmi do ogrodu, aby Lily mogła bez przeszkód zająć się przyrządzaniem lunchu. Była spokojna o rezultat. Nucąc pogodnie, wyjęła produkty z lodówki i włączyła kuchenkę. Uświadomiła sobie, że w gruncie rzeczy lubi gotować dla innych ludzi. Nagle usłyszała za plecami jakiś szmer. Drgnęła odruchowo, odwróciła się i ujrzała stojącą w drzwiach kobietę. – Och, cześć. Ty zapewne jesteś Alice – powiedziała uprzejmie. Potargane czarne włosy przybyłej okalały twarz o dość ostrych rysach. Kobieta miała na sobie jaskrawozieloną błyszczącą podomkę. – Owszem – potwierdziła z krzywym uśmiechem, podchodząc do zlewu. – I koszmarnie potrzebuję szklanki wody, żeby popić tabletki od bólu głowy. – Przycisnęła dłoń do czoła. – Wczoraj balowaliśmy do późnej nocy. Oliver nadal leży w łóżku martwym bykiem i nie mam pojęcia, kiedy się ocknie. Lily napełniła wodą szklankę i podała kobiecie, która połknęła proszki, skrzywiła się i wymamrotała: – Wybacz, ale muszę stąd wyjść, gdyż robi mi się niedobrze od zapachu gotowanego jedzenia. Czy Theo już wstał? – Tak. Jest z dziećmi w ogrodzie – oznajmiła lakonicznie Lily i odwróciła się z powrotem do palników. Alice stała jeszcze przez chwilę, mierząc ją wzrokiem. – Theo strasznie cię wychwalał – rzekła przeciągle. – Podobno jesteś nie tylko doskonałą nianią, ale również świetną kucharką. No, no... To dla niego wielka wygoda. – Zamilkła na chwilę. – Tylko nie obiecuj sobie zbyt wiele... Lily. Tak masz na imię, prawda? Theo nie jest do wzięcia i obawiam się, że już nigdy nie będzie. To wielka