puścił jej. Jeszcze mocniej zacisnął palce.
Zaśmiał się cicho. - Spokojnie - łagodził. - Nie złość się. Przecież sama przyznasz, że Amy, która teraz tu ze mną siedzi, jest zupełnie inną osobą niż ta, która przed miesiącem pojawiła się na progu mojego domu. Do niczego nie miała zamiaru się przyznawać. A już na pewno nie do tego, że zmieniła się z jego powodu. Oczywiście, tak było, ale nie musi mu tego mówić. Nie będzie się pogrążać. - Powiedziałaś, że wyglądam na niewzruszonego - podjął, po czym wzruszył ramionami i uśmiechnął się. - Cóż, jest dokładnie na odwrót. Wciąż jestem pod wrażeniem twojej metamorfozy. I nie potrafię się otrząsnąć. To niemal jak obsesja. Zrobiło się jej przyjemnie, choć wcale tego nie chciała. Jednak oszukiwałaby samą siebie, gdyby stwierdziła, że jego słowa nie sprawiły jej miłej niespodzianki. - Skoro mówimy o obsesji... - Uznała, że najlepiej zrobi, zmieniając temat. - Ja też odczuwam coś podobnego. Oczy Pierce'a błysnęły. Popatrzył na nią badawczo. - Też? To brzmi obiecująco. Amy przewróciła oczami i uwolniła rękę z uścisku. - Pierce, mógłbyś być poważny? Chciałam cię o coś zapytać. Powietrze między nimi gęstniało z każdą chwilą. Bała się, że zaraz się udusi. Pierce opuścił wzrok na jej usta. - Jestem śmiertelnie poważny. Gdy Amy wymawiała jego imię, w jej głosie zabrzmiało ostrzeżenie. Jeśli nadal utrzyma rozmowę w takim duchu, może powoli skruszy jej opór? Serce zabiło jej niespokojnie. Spodziewała się, że Pierce zechce kontynuować tę niebezpieczną grę, ale zaskoczył ją. Rozluźnił się, przestał wpatrywać się w nią z napięciem i uśmiechnął się lekko. - No to o co mnie chciałaś zapytać? Nagle opuściła ją odwaga. Cofnęła się, przycisnęła łokcie do siebie i opuściła głowę. Podjęła ten temat, ale teraz zaczęła mieć wątpliwości. Niechcący wygadała się przed nim, że coś związanego z nim nie daje jej spokoju. Zupełnie bez sensu. A to właśnie Pierce nie daje jej spokoju, taka jest prawda. Jednak jakoś sobie z tym poradzi, choć nie przychodzi jej to łatwo.