wysoki, przenikliwy dźwięk.
344 Matthew nie mógł przyjechać tak szybko, zresztą prosiła go, żeby nie dzwonił. Ale kiedy wsłuchała się lepiej w świdrujący uszy odgłos, zrozumiała, że to wcale nie dzwonek... - O mój Boże! Rzuciła ręcznik na podłogę, złapała szlafrok z wieszaka i pobiegła przez sypialnię do drzwi. Alarm rozbrzmiewał dosłownie w całym domu. Zuzanna otworzyła drzwi, lecz widząc dym, zatrzasnęła je znowu. Sklęła się w duchu, bo przecież powinna wcześniej wyczuć nadmierne gorąco. Teraz, jeśli ogień wybuchł gdzieś blisko, może już być za późno. Dziewczynki. Wpatrywała się dzikim wzrokiem w telefon przy łóżku. Najpierw niech wszyscy wyjdą, potem zadzwonić z innego domu. Wróciła pędem do łazienki, chwyciła ręcznik i porządnie go zmoczyła. Potem przyłożyła go sobie do twarzy, pobiegła do drzwi i ostrożnie je uchyliła. Dym zdawał się wydobywać z góry, a droga do pokojów dziewczynek w ciągu sekund stała się niewidoczna. - Pożar!!! - wrzasnęła i w tej samej chwili zobaczyła otwarte drzwi do pokoju Imogen. - Pożar!!! Dopiero wtedy usłyszała krzyk. 66. Natychmiast przypomniał mu się ostatni rozdział „Rebeki"*, kiedy to Maks de Winter z żoną widzą łunę na nocnym niebie i z mrożącą krew w żyłach pewnością wiedzą, że to płonie Manderley. Oczywiście w wypadku Matthew nie miało to żadnego sensu - po prostu ujrzał czerwonawą poświatę nad horyzontem w stronie Hampstead, a nad nią wznoszącą się spiralnie ku niebu smugę dymu. Coś się paliło w okolicach East Heath Road, ale nie było powodów, by sądzić, że to Aethiopia. A jednak od razu poczuł tę dziwną pewność. Wiedział. - Widzisz to? - spytał bez ogródek. - Tak. - Kat pięła się właśnie krętą drogą w górę. - Boże... Co one narobiły? - Jadę tak szybko, jak się da. * Znana powieść Daphne du Maurier. 345 - Wiem. Dzięki. Wreszcie ukazał się dom. - O Jezu! - Kat wcisnęła jeszcze mocniej pedał gazu. Ogień był widoczny jak na dłoni, wydobywał się z najwyższego piętra, z tyłu. Matthew już wystukiwał 999 na komórce, Kat pokonała ostatnie sto metrów i zatrzymała się z piskiem opon. - Pożar - poinformował krótko operatora, wcisnął Kat telefon do ręki i otworzył drzwi. - Powiedz im, że to Aethiopia, w połowie East Heath Road. - Chyba tam nie wejdziesz? - spytała ze strachem. Zdążył już wysiąść. - Idź do najbliższego domu, obudź sąsiadów, kogokolwiek... Jeśli bateria siądzie, zadzwoń od nich. - Matthew, proszę, nie wchodź tam! - krzyknęła za nim.